Strona poświęcona jest pewnemu małemu bohaterowi...

Na imię ma Marcinek, jest pięciolatkiem, a Jego ulubionym daniem jest ryż z jabłkami i z cynamonem.Nie lubi czapek, mycia ząbków i zabaw w pojedynkę...Co zatem odróżnia Go od reszty pięciolatków z podwórka?Marcinek posiada coś bardzo wyjątkowego, bardzo małego, malutkiego...dodatkowego.Coś co nauczyłam się kochać.Mój synek ma jeden dodatkowy chromosom.Zespół Downa nie przeszkodził Mu jednak w zmienianiu świata.Zmienia Go codziennie.

Pamiętajmy-cuda są w Nas.

Wraz z biegiem czasu blog z Marcinkowego zmienił się w bloga rodzinnego...Piszę nie tylko o dzieciach, ale także o tym co w duszy mi gra :)

Kontakt:
@:jozefowicz.anna@gmail.com
GG:4836000
skype:rudeloki
telefon:662762847

lokalizacja: Głogów



piątek, 9 maja 2008

Ja i moje drużyna

Ja i moja maleńka rodzina przeżywamy teraz pewną próbę...chcemy zmian.
Bardzo dużo pracuję z aparatem, a dla dzieci poszukuje pełnoetatowej opiekunki.
Głogowianie nie znacie kogoś?
Prawdopodobnie dzieci będą wymagały 2 opiekunek, bo trzeba pamiętać o tym, że ja fotografuje ślub to nie mam mnie także w nocy.Najlepiej jakby były 2 panie na zmianę - i już.
Poszukiwania więc trwają.
Jestem w pełni zmobilizowana!

Muszę jakoś pogodzić wszelkie plany z wychowaniem dzieci.
Tłumaczę Bartusiowi, że to co się teraz dzieje ma na pomóc w przyszłości.

A u Marcinka...była dziś ta Pani chirurg, o której wspominałam wcześniej...
Niestety potwierdziła się diagnoza przepukliny...:-(
Nie wymaga to pilnej ingerencji, ale w przyszłości trzeba to zoperować.
Przepuklina może się jednak zaklinować i wtedy zabieg musi być wykonany natychmiastowo.

Patrząc na to wszystko z jakimś tam dystansem i zdrowym rozsądkiem, moje stanowisko nieco się zmieniło.
Zrozumiałam, że nie pomogę mojej rodzince tym, że będę siedziała cały czas w domu.
Nie chodzi tu o samorealizacje, ale zwyczajnie o jakiś tam standard życia - możliwości.
Kiedyś nie byłabym w stanie zostawić Marcinka w szpitalu samego nawet na pół dnia.Niestety coraz bardziej uświadamiam sobie, że takie sytuacje będą się zdarzały...

Kiedyś żyłam nadzieją, że te szpitale się zakończą, że Marcinek będzie sobie jakoś radził...
Oczywiście jest zuchem...ale nie mogę zapominać o całej reszcie.On całe życie będzie miał problemy...
Tylko ja się opiekuje chłopakami, tylko ja za nich odpowiadam.Muszę myśleć o całej trójce...nie tylko o Marcinku.
Strasznie trudne to wszystko...to dla mnie rodzaj walki na najwyższym poziomie.

Czy jeśli Marcinek trafiłby do szpitala, a ja miałabym w tym terminie ślub do wykonania, to byłabym w stanie wyjść z szpitalnej sali do pracy???
Kiedyś absolutnie nie...teraz tak.

Muszę tylko pamiętać zawsze dlaczego to robię...a robię to dla mojej drużyny.
Bycie kapitanem to trudna funkcja.

Mam nadzieje, że kiedyś nadejdzie dzień, w którym ja i moi synowie będziemy się wylegiwać na plaży...Ja i Bartek wypijemy colę, Marcinek nutridrinka :-)
Wszyscy się uściskamy i powiemy sobie:jesteśmy drużyną.

Brak komentarzy: