Jest mi żal przyjaciela, który odszedł (żal w sensie straty).W sumie to życie to taki jadący pociąg - ktoś wsiada, ktoś wysiada, podróż trwa dalej.
Wczoraj nie mogłam długo spać. Postanowiłam poszperać na portalu naszaKlasa.Trafiłam tam na zdjęcie księżniczki i opis jej taty : to dla Nich żyję...Ach!
Mimo wszystko wydaje mi się, że na tym świecie jest równowaga. Może nie jest taka oczywista, logiczna, ale jest...Trwają wojny i dzieją się Cuda.
Głęboko wierzę w to, że nic się nie dzieje bez przyczyny.
Zabieram dziś chłopaków na długi spacer po zapomnianych miejscach miasta. Rok temu zrobiliśmy nawet taki cykl :-) Bartek jest już taki dorosły, że całkowicie zaspokaja potrzebę dyskusji z dojrzałym człowiekiem.
Nie wiadomo jeszcze co z wyciekiem Marcinka z jelita.Nikt nie dzwonił jeszcze do mnie z Wrocławia.Na szczęście to mu nie zagraża...nie przeszkadza w funkcjonowaniu.
Słowa Toli nadal plątają mi się po duszy. To już nawet nie chodzi o tą autorkę, która z całą pewnością dopiero stanie się rodzicem, ale o taki wewnętrzny rachunek sumienia.
O to jaką jestem matką, jakim człowiekiem...
Otóż mamą jestem taką jak umiem. Moje macierzyństwo dojrzewa wraz z dojrzewaniem dzieci.
Pewnie nie raz zachowałam sie niepedagogicznie, ale chcę być coraz lepsza...
Nasza kultura z wielkimi zapędami ocenia matki. Czy ktoś czytając tego bloga zastanawiał się gdzie jest ojciec?
Nie mam satysfakcji z obrażania kogoś.Nie męczę was jakimiś pretensjami skierowanymi do byłego męża, bo i po co?
Przez całą poprzednią akcje na małego nikt nie wiedział, że jestem sama (po za znajomymi naturalnie).Ujawniłam to całkiem niedawno, ponieważ blog stał się bardziej osobisty.
Tan tata żyje i założył nową rodzinę - i zostawmy Go w spokoju.
Wszystko co robimy kiedyś do Nas wróci - jeśli nie za życia, to po śmierci.
Nie raz waliłam pięściami w stół ze złości. Było mi ciężko pogodzić się z tym, sama dźwigam tyle obowiązków - co gorsza taką odpowiedzialność.
Przecież o operacji "założenia rurek" decydowałam sama. Myślicie, że jak się czułam, gdy to zaczęło się paprać?
Czułam się winna...Bardzo winna.
Ta operacja nie była konieczna - miała po prostu ułatwić funkcjonowanie małego w przyszłości.
To właśnie wtedy we Wrocławiu pomyślałam...że czas na nowy etap.
Czas na pogodzenie się z tym, że jestem głową rodziny.
Przyniosło mi to ulgę i wiele sił.
Nie chce karmić się jakimiś negatywnościami, co nie znaczy, że nie będę walczyło o to co należy się moim dzieciom - choćby na rzecz nauki odpowiedzialności.
I pozwólcie, że już nigdy nie wrócę do tego tematu, choć może wspomnę o tym czy Marcinek i Bartek zyskali braciszka, czy siostrzyczkę.
Mam mnóstwo sił, mnóstwo planów i wielką determinacją w osiągnięciu ich :-)
Dziękuje, że ze mną jesteście...Dziękuje za listy.
-------------------------------------------------------------------------------------------------
Adaś
"Marcinkowym ziomem" zostaje dziś mój przyjaciel Adam Nyk (żuku).
To przykład osoby otwartej i wiernej sobie.To przykład osoby chętnej do pomocy, zawsze gdy jest to możliwe.To przykład człowieka, który ma coś do powiedzenia i do zrobienia.
Uwielbiamy Cię Adam ;-)
Gdyby nie ty, w Marcinkowym pokoju było by ciemno :-)
Elektryka prąd nie tyka !
5 komentarzy:
Hahaha "elektryka prąd nie tyka" :) skąd ja to znam ;) Pozdrawiam i całuski dla Chłopaków!!!Mika
Przyjaciół nie należy skreślać. Nawet gdy zawiodą.
Natomiast można ich "zawiesić w obowiązkach".
Wierzę w przemiany i powroty.
Ale to nie ja Go skreśliłam...
Za to może On mnie zawiesił...
Czasem w stosunkach międzyludzkich występuje chwilowe zmęczenie materiału.
Mam nadzieję, że tak będzie i w tym przypadku.
mama Helenki
znam uczucie samotnego wychowywania dziecka...i to tego wyjątkowego....wiem też ...że słońce może w sercu pojawić się każdego dnia...nie wierzyłam w to...a jednak..dzieje się...Ktoś pokochał nas obie:) tego Wam życzę..zapraszam do nas www.helenka.sos.pl
Prześlij komentarz