Strona poświęcona jest pewnemu małemu bohaterowi...

Na imię ma Marcinek, jest pięciolatkiem, a Jego ulubionym daniem jest ryż z jabłkami i z cynamonem.Nie lubi czapek, mycia ząbków i zabaw w pojedynkę...Co zatem odróżnia Go od reszty pięciolatków z podwórka?Marcinek posiada coś bardzo wyjątkowego, bardzo małego, malutkiego...dodatkowego.Coś co nauczyłam się kochać.Mój synek ma jeden dodatkowy chromosom.Zespół Downa nie przeszkodził Mu jednak w zmienianiu świata.Zmienia Go codziennie.

Pamiętajmy-cuda są w Nas.

Wraz z biegiem czasu blog z Marcinkowego zmienił się w bloga rodzinnego...Piszę nie tylko o dzieciach, ale także o tym co w duszy mi gra :)

Kontakt:
@:jozefowicz.anna@gmail.com
GG:4836000
skype:rudeloki
telefon:662762847

lokalizacja: Głogów



piątek, 18 kwietnia 2008

Papa : (


To miał być taki piękny słoneczny dzień...
Wcale nie jest.
Nie będę udawała, że "czerwony komentarz", nie zrobił na mnie wrażenia.

Od dwóch dni mam w domu gości.Mój przyjaciel zobaczył rano, moje szkliste oczy.Przeczytałam mu cytat...
Powiedziałam, że mam tego dość, tej walki o godność. Ja też jestem tylko człowiekiem.
Owy przyjaciel widywał mnie w różnych sytuacjach i wydawało się, że doskonale rozumie kim jestem i co mną kieruję.
Ja się naprawdę staram i po choćby mojej stronie fotograficznej widać, że jednak pracuję...
Niestety nie mogę pracować tak jak większość z was.Nie jestem dyspozycyjna nic, a nic...
Nie siedzę w oknie z łzami jak grochy i nie czekam na gwiazdkę z nieba.
Nikogo nie oskarżam o chorobę Marcinka.
Naprawdę robię co mogę, aby wykorzystać to, że mam nogi, ręce i dużo energii.
Przyjaciel początkowo mnie pocieszał, potem nie bardzo rozumiał dlatego taki tekst potrafi mnie jakoś dźgnąć.
Ano dlatego, że takie słowa uderzają wprost w moje kompleksy.
W głębi ducha zawsze marzyłam o prawdziwej, zdrowej rodzinie.Niestety nasze losy potoczyły się nieco inaczej.
Wydawało mi się, że obca osoba faktycznie może wyciągać różne wnioski, ale ktoś kto jest Nas bardzo blisko....powinien być pewny tego jak to jest naprawdę.
Otóż bardzo się zdziwiłam słysząc, że wczoraj byłam obserwowana i zamiast iść zarabiać na dom, to ja poświęciłam pół dnia na blog...

Jedno takie zdanie od osoby, która z założenia ma dawać ciepło, wspierać...
boli dziesięć razy bardziej niż 20 wpisów Toli .

Tym oto sposobem mamy jednego przyjaciela mniej.

Jestem wyrozumiałą osobą (trudno nie być w mojej sytuacji), nie raz wybaczam ludziom różne niefajne zachowania. Tym razem nie umiałam stawić czoła takim zarzutom.
Jest mi cholernie smutno, że ktoś choćby przez chwile pomyślał o czymś takim...

Usłyszałam, że mnie nie stać na wolontariat.
Kto zatrudni samotną matkę z dwójką dzieci? Kto zatrudni mamę, która większość dnia potrzebna jest synkowi ?
Moje dzieci kończą przedszkole o 15. Teoretycznie mogłabym pracować na półetatu, ale co z wiecznym chorowaniem Marcina?
Czy istnieje pracodawca, który zrozumiałby, że nagle nie zjawiam się w pracy, bo wiadomo: mam niepełnosprawne dziecko.
Czy ja, jako osoba odpowiedzialna i dorosła mogłabym pchać się na etat, wiedząc, że syna stan jest niestabilny?
Zostaje mi jedynie wolny zawód...i taki też uprawiam.
Oczywiście mówię o Fotografii.

To nie jest tak, że leże do góry brzuchem i czekam na prezenty.

Drogi przyjacielu...jest mi cholernie przykro.
Gdybyś dał mi alternatywę a ja bym jej nie wykorzystała...to rozumiem.
Dałeś?

Trzeba liczyć się z tym, że wszystko co mówimy niesie jakieś reperkusje.
Ja od początku pisania bloga czekałam na komentarz w stylu Toli...
Nie od dziś funkcjonuję w wirtualnym świecie i wiem co ludzie potrafią mówić.

Zaczęło się od Toli...skończyło na zaskakującej opinii kogoś, kto deklarował całkiem inne myśli i zdanie.
Czuje się dziś mała, maleńka...ale nie zrezygnowana !

A co do Toli...
Heh mamy teraz cudne programy.Dzięki nim wiadomo ile osób wchodzi na moje strony.Wiadomo kiedy i z jakiego miejsca..
Anonimowość nie jest więc już taka duża...

Nie trzeba być psychiatrą, aby widzieć, że owa "panna" zna mnie w życiu realnym.
Personalnie można mnie nie znosić, ale zarzuty muszą być jednak konstruktywne.
Czy były?

Niech każdy odpowie sobie sam na to pytanie.
Jak widać moje życie bywa całkiem normalne.Piorę, gotuje obiady, czasem wyje i mam wrogów.

Mam szczerą nadzieje, że większość z was nie odbiera mnie jako ofiary losu, czy przykładu narcyzmy i egoizmu...
Pozdrawiam Tolu i ciesze się, że masz internet :-)

Mojemu przyjacielowi życzę wielu powodzeń i może nieco większej empatii.
Nie wszystko da się odwrócić.Nasze jedno zdanie, potrafi czasem wyrządzić wielkie spustoszenie w czyjejś duszy.Wiem to, bo straciłam parę fajnych ludków przez moją głupotę, a wyrzuty męczą mnie do dziś...Taka cena.

Oczywiście ja nie jestem ideałem i przykładem cnót, ale czy to miejsce na opisywanie swoich wad i porażek życiowych?Tola oczekujesz tu spisów moich grzechów?

Gadulstwo to numer 1 :-)

Ach...Emocje !

Brak komentarzy: