Strona poświęcona jest pewnemu małemu bohaterowi...

Na imię ma Marcinek, jest pięciolatkiem, a Jego ulubionym daniem jest ryż z jabłkami i z cynamonem.Nie lubi czapek, mycia ząbków i zabaw w pojedynkę...Co zatem odróżnia Go od reszty pięciolatków z podwórka?Marcinek posiada coś bardzo wyjątkowego, bardzo małego, malutkiego...dodatkowego.Coś co nauczyłam się kochać.Mój synek ma jeden dodatkowy chromosom.Zespół Downa nie przeszkodził Mu jednak w zmienianiu świata.Zmienia Go codziennie.

Pamiętajmy-cuda są w Nas.

Wraz z biegiem czasu blog z Marcinkowego zmienił się w bloga rodzinnego...Piszę nie tylko o dzieciach, ale także o tym co w duszy mi gra :)

Kontakt:
@:jozefowicz.anna@gmail.com
GG:4836000
skype:rudeloki
telefon:662762847

lokalizacja: Głogów



piątek, 19 października 2007

z cyklu bez uśmiechu


W poczekalni...

Jak wspominałam wcześniej Marcinek zwichnął kolejny raz biodro.Jak to możliwe u leżącego dziecka?Otóż mały cierpi na dysplazje.Biodro nie jest należycie obciążone (Marcin nie chodzi w konsekwencji udaru mózgu, który nastąpił po zabiegu kardiochirurgicznym),wystąpiły zaniki mięśniowe i strasznie uciążliwa wiotkość tkanek i mięśni.W związku z niedowładem,mój syn rusza tylko jedną stroną ciała-z prawą nóżką potrafił zrobić wszytko...

To właśnie ta prawa nóżka wypada ze stawu...Na nic zdało się 7 tygodni gipsu-tkanki nie zagoiły się tak jak powinny.

W Głogowie nie operuje się takich przypadków.Pojechaliśmy więc zupełnie w ciemno do Trzebnicy (przy poprzednim zwichnięciu mieliśmy tam konsultacje).Na izbie Marcina badał sam ordynator-zresztą bardzo rzeczowy lekarz.Okazało się,że nie przyjmą syna na oddział,ze względu na jego ogólny stan(po operacji serca,udar,epilepsja,hipotomia).Trochę przygód z poszukiwaniem szyny,która tymczasowo miała unieruchomić nogę,i tak oto jesteśmy w domu...
Na własną rękę mamy załatwić jakiś ośrodek kliniczny-Wrocław lub Poznań.Dzięki znajomym, zdobyłam już namiary.Mam nadzieje,że w poniedziałek będzie wiadomo już coś konkretnego.
Marcinek leży z noga po za stawem biodrowym,przepłakuje całe noce,a dodatkowo ma zapalenie spojówek i jest przeziębiony :-(
Tym razem bez operacji się nie obejdzie,oby tylko ktoś zechciał się jej podjąć...
Mam nadzieje,że wylądujemy w Klinice we Wrocławiu przy ulicy Borowskiej.
Mały jest bardzo dzielny,ja przerażona wszystkim na raz...niestety także kosztami takiego leczenie.Jeden nocleg mamy w szpitalu ,to koszty około 25 zł-przy czym wiadomo,ze taki pobyt to nie parę dni,a raczej tygodnie.Mój starszy syn zostanie pod opieką babci w Głogowie.
Trzymajcie kciuki!



Marcinek z babcią Mariolą i z bratem Bartkiem

Brak komentarzy: