Strona poświęcona jest pewnemu małemu bohaterowi...

Na imię ma Marcinek, jest pięciolatkiem, a Jego ulubionym daniem jest ryż z jabłkami i z cynamonem.Nie lubi czapek, mycia ząbków i zabaw w pojedynkę...Co zatem odróżnia Go od reszty pięciolatków z podwórka?Marcinek posiada coś bardzo wyjątkowego, bardzo małego, malutkiego...dodatkowego.Coś co nauczyłam się kochać.Mój synek ma jeden dodatkowy chromosom.Zespół Downa nie przeszkodził Mu jednak w zmienianiu świata.Zmienia Go codziennie.

Pamiętajmy-cuda są w Nas.

Wraz z biegiem czasu blog z Marcinkowego zmienił się w bloga rodzinnego...Piszę nie tylko o dzieciach, ale także o tym co w duszy mi gra :)

Kontakt:
@:jozefowicz.anna@gmail.com
GG:4836000
skype:rudeloki
telefon:662762847

lokalizacja: Głogów



poniedziałek, 7 kwietnia 2008

Marzenia się spełniają

Marcel i Marcin

Obiecałam post o marzeniach. Dopiero teraz znalazłam chwilę, aby go napisać...
Nie bez powodu powyżej znajduje się owe zdjęcie.Marcela znam jakieś 5 miesięcy.Osoba kompletnie nie związana z niepełnosprawnymi, czy z potrzebującymi pomocy.Widziałam jak mocno przeżywa różne stany Marcinka (odwiedzał Nas w szpitalu).
Dużo rozmawialiśmy o moim życiu, o jego najbardziej skomplikowanych aspektach, o zakamarkach, które ciężko sobie uświadomić.
Marcel to osoba o wyjątkowym uduchowieniu, ale do czego dążę....
Dopiero dziś owy Pan przyznał mi się...że spełniło sie jego marzenia.
Jak to?
Byłam co najmniej zaskoczona!!!
Jakie to marzenie Marcel?

" Chciałem Być blisko osoby niepełnosprawnej"

Przypomniało mi się co powiedziała moja mama, gdy urodziłam małe cudo.Powiedziała, że sobie Go wymodliłam- ponieważ jako mała dziewczynka opowiadałam, że zaadoptuje dziecko z zespołem...

Marcel szczerze wierzy, że nasze marzenia się spełniają...Trzeba tylko mówić o nich głośno i mocno wierzyć. Nie mówią tu nawet o marzeniu w ujęciu rajskim- poczucia szczęścia, mówię o rzeczach, wokół których często krążą nasze myśli.
Bo czy chęć adopcji chorego dziecka może być marzeniem?
Myślę, to po prostu jakaś wewnętrzna potrzeba.

Morał z tego taki, że musimy myśleć nie tylko pozytywnie, ale i wierzyć, że nasze pragnienia (nawet irracjonalne) urealnią się...bo każda minuta myśli o tym co dla nas ważne, przybliża nas do celu.

Mała Andzia ( ja ) mając kilka lat opowiadała mamie, że ma misje do spełnienia...
Chyba właśnie ją realizuje...choćby TU!

Jeśli choć jedna osoba, po przeczytaniu mojego bloga...poczuła sie bardziej ludzka; poczuła się szczęśliwa z tego co ma; poczuła, że potrafi zjednoczyć sie z innymi w potrzebie; pomyślała, że chce pomóc- coś zmienić...
TO MOJA MISJA TRWA...

Dziękuje...

____________________________________________________________________

Czy kojarzycie akcje "kołderka za jeden uśmiech" ?
To przecudowna inicjatywa Pań, które robią kołderki imienne dla chorych dzieci.
Do szyjących owe cacka " cioć" napisała moja przyjaciółka Gosia.Chciała Nam zrobić niespodziankę i zamówić rzeczowy dar z serducha.Okazało sie, że zamówienia może dokonać sama mama.
Po pierwsze: Mała Gosiu jesteś wielka!
Po drugie, ja naturalnie napisałam do kołderkowych cioć i już dziś otrzymałam odpowiedz:-)
Wysłałam wszystkie dana i uściskałam Marcina od cioci Ewy - tak jak prosiła w mailu.
Czekamy więc na kołderkę :-) !!!
-------------------------------------------------------------------------------------------------
W sklepie medycznym sprowadzili mi odpowiednie zatyczki do Marcinkowej rurki z brzuszka.Teraz wygląda to dużo lepiej i chyba znacznie mniej uwiera małego!
-------------------------------------------------------------------------------------------------
A teraz całkiem prywatny apel.Ostatnio mam problemy wychowawcze z starszym synkiem - Bartusiem.On po prostu czuje się zaniedbany, odsunięty...noi trudno mu się dziwić...Staram się zapchać tą dziurę jak mogę, ale wychodzi mi to nie najlepiej.
Bardzo chciałabym, aby poczuł sie wyjątkowo, jakoś bohatersko...
Bo czy nie jest małym bohaterem?
A wiecie, że On trzyma za ręka Marcinka jak w weekendy robimy opatrunki, lub kąpiemy?
A wiecie jaki jest dzielny, gdy zostaje z babcią...a mama i brat są w szpitalu?

Jeśli macie odrobinę czasu i chęci...proszę napiszcie list do Bartka!Z całą pewnością ucieszy się, że w skrzynce jest coś dla Niego, że jego też inni doceniają.
Myślę, że taka forma podziała - może narysujecie rysunki ze swoimi dzieciaczkami?

Bartuś Józefowicz
Ul: M.C.Skłodowskiej12/4
67-200 Głogów

Ps:Gdybyście kiedykolwiek potrzebowali czegoś Od Nas - my chętnie pomożemy.

Osobiście szykujemy się do domowej produkcji dyplomów dla osób, które uzyskały status
"Marcinkowych ziomów". Każdy dyplom będzie wykonany własnoręcznie przez domowników - naturalnie też przez małego (On lubi maczać stopy w farbie :-) )

DobraMoc nasze Ludki

1 komentarz:

Anonimowy pisze...

Juz niedługo listonosz przyniesie do Bartka małą niespodziankę... :) pozdrawiam :)