
Praktycznie po nieprzespanej nocy...zostaje tylko wypić wczesno-poranną kawę przy komputerze.
Lubie czas godziny 6-jeszcze taka cisza, jeszcze tak spokojnie.
Zostało mi pół filiżanki "dodatkowej energii" i postanowiłam jeszcze spojrzeć na innego bloga.
Czy wiecie, że blogiem 2007 roku, są opowieści mamy chorego chłopca?
Kiedy ta wiadomość dotarła do mnie ze szklanego telewizora ( jakiś czas temu), bardzo się ucieszyłam.
Widzicie...
ja byłam od dziecka krytykowana za swoją otwartość, może nad przeciętny ekshibicjonizm.
Pomyślałam, że to świetnie, że są mamy, które nie boją się " pomagać światu" swoimi opowieściami, ale weszłam na bloga tej Pani tylko na chwile...
Może bałam się własnych myśli- tego, że ja jestem np:gorszą mamą...:-(
Jeśli ktoś mniemał, że ja nie mam kompleksów na tle własnego macierzyństwa to się bardzo mylił.
Co dziwniejsze te kompleksy rosną wraz z małym.
W zasadzie każda czynność dnia powszedniego wymaga ode mnie jakieś decyzji ( bardzo tego nie lubię).
Ale powrócę do tematu.Popijam dalej i poczytuję bloga " w stronę precla":
http://preclowastrona.blox.pl/html
Okazuje się, że autorka tego bloga jest świetną kobitą - brawo!
Wpisy bardzo wciągają - chyba będę je czytywała regularnie :-).
Podczas porannego wertowania postów pomyślałam, że ta Pani jest całkiem inna jak ja...Niech to będzie taki mały dowodzik na to, że my (mamy chorych dzieci), jesteśmy tak różne jak mamy dzieci zdrowych( pisałam o tym wcześniej).
Chciałam przytoczyć pewien cytat z tamtego bloga, ale już w nagłówku zobaczyłam, że to prawnie zabronione :-(
Bardzo szkoda...
Poruszyło mnie jak autorka " w stronę PRECLA" napisała o śmierci innego dziecka..
Podsumowała to zdaniem, które mnie przeraziło.Oswajała z tym, że kolejna śmierć dziecka jest już blisko.
Wystraszyłam się ...
Zabrzmiało trochę jak przestroga, która mnie osobiście na chwilę sparaliżowała.
Precel i jego mama mają bardzo duży kontakt z innymi chorymi, mają całkiem inne problemy, ale podobne radości...
Tak bardzo bałam się poczytać tamtą stronę-bałam się, że odkryje więcej własnych niedociągnięć.
W podsumowaniu powiem, że ku mojemu zaskoczeniu, nie poczułam się gorzej.Ciesze się, że ludzie są tak wrażliwi, że nie wszyscy milczą.Gorąco dopinguje małemu Preclowi i jego mamie...
A co do Nas ...
Myślę, że świat jest taki duży...
że i My mamy w nim swoje małe miejsce...
nie tylko takie materialne...
ale także to w waszych serduchach...
Wpisy bardzo wciągają - chyba będę je czytywała regularnie :-).
Podczas porannego wertowania postów pomyślałam, że ta Pani jest całkiem inna jak ja...Niech to będzie taki mały dowodzik na to, że my (mamy chorych dzieci), jesteśmy tak różne jak mamy dzieci zdrowych( pisałam o tym wcześniej).
Chciałam przytoczyć pewien cytat z tamtego bloga, ale już w nagłówku zobaczyłam, że to prawnie zabronione :-(
Bardzo szkoda...
Poruszyło mnie jak autorka " w stronę PRECLA" napisała o śmierci innego dziecka..
Podsumowała to zdaniem, które mnie przeraziło.Oswajała z tym, że kolejna śmierć dziecka jest już blisko.
Wystraszyłam się ...
Zabrzmiało trochę jak przestroga, która mnie osobiście na chwilę sparaliżowała.
Precel i jego mama mają bardzo duży kontakt z innymi chorymi, mają całkiem inne problemy, ale podobne radości...
Tak bardzo bałam się poczytać tamtą stronę-bałam się, że odkryje więcej własnych niedociągnięć.
W podsumowaniu powiem, że ku mojemu zaskoczeniu, nie poczułam się gorzej.Ciesze się, że ludzie są tak wrażliwi, że nie wszyscy milczą.Gorąco dopinguje małemu Preclowi i jego mamie...
A co do Nas ...
Myślę, że świat jest taki duży...
że i My mamy w nim swoje małe miejsce...
nie tylko takie materialne...
ale także to w waszych serduchach...
Co do śmierci... Można nią tak samo straszyć, jak perspektywą życia - nie wiemy bowiem co jest trudniejsze.
Ja wierze, że wszystko jest po coś.Wierze, że jest czas na głupote i zmądrzenie, na pracę i odpoczynek, na bycie ślepym i na oczy szeroko otwarte. Nie wiem co jest po drugiej stronie, ale wiem, że dopóki jestem tu- muszę wypełnić swoją role najlepiej jak potrafię. Życie na ziemi okupione jest cierpieniem, które leży tuż obok raju, czy gdyby było inaczej bylibyśmy tymi kim jesteśmy? Nawet kij ma dwa końce - taka kosmiczna równowaga. To od nas zależy , gdzie skręcamy ( w stronę zła , czy dobra), a jeśli los sam obdaruje nas trudnościami, od nas zależy co w tej sytuacji poczniemy.
Czy nie jest luksusową sytuacją to ,że mamy wybór?
Ja wierze, że wszystko jest po coś.Wierze, że jest czas na głupote i zmądrzenie, na pracę i odpoczynek, na bycie ślepym i na oczy szeroko otwarte. Nie wiem co jest po drugiej stronie, ale wiem, że dopóki jestem tu- muszę wypełnić swoją role najlepiej jak potrafię. Życie na ziemi okupione jest cierpieniem, które leży tuż obok raju, czy gdyby było inaczej bylibyśmy tymi kim jesteśmy? Nawet kij ma dwa końce - taka kosmiczna równowaga. To od nas zależy , gdzie skręcamy ( w stronę zła , czy dobra), a jeśli los sam obdaruje nas trudnościami, od nas zależy co w tej sytuacji poczniemy.
Czy nie jest luksusową sytuacją to ,że mamy wybór?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz