Strona poświęcona jest pewnemu małemu bohaterowi...

Na imię ma Marcinek, jest pięciolatkiem, a Jego ulubionym daniem jest ryż z jabłkami i z cynamonem.Nie lubi czapek, mycia ząbków i zabaw w pojedynkę...Co zatem odróżnia Go od reszty pięciolatków z podwórka?Marcinek posiada coś bardzo wyjątkowego, bardzo małego, malutkiego...dodatkowego.Coś co nauczyłam się kochać.Mój synek ma jeden dodatkowy chromosom.Zespół Downa nie przeszkodził Mu jednak w zmienianiu świata.Zmienia Go codziennie.

Pamiętajmy-cuda są w Nas.

Wraz z biegiem czasu blog z Marcinkowego zmienił się w bloga rodzinnego...Piszę nie tylko o dzieciach, ale także o tym co w duszy mi gra :)

Kontakt:
@:jozefowicz.anna@gmail.com
GG:4836000
skype:rudeloki
telefon:662762847

lokalizacja: Głogów



sobota, 3 listopada 2007

Z pamiętnika mamy


Poprzednia strona Marcinka miała nieco inną formę,dlatego też zabrakło w niej miejsca na osobiste wpisy.Tu,tego miejsca jest pod dostatkiem...Na razie jest mi trudno-brakuje czasu i koncentracji na konstruktywne wpisy,ale postaram się być konsekwentną i ćwiczyć

Jak wiemy Marcin urodził sie w lipcu 2003 r w Lubinie.W Głogowie strajkowano,tak więc wyboru nie miałam.Ciąża przebiegła bez zakłóceń,po za jedną nieścisłością-mój lekarz prowadzący uważał,że jestem o miesiąc krócej w stanie błogosławionym,niż faktycznie byłam.
Przygotowywano mnie do naturalnego porodu,ale ostatecznie mały urodził sie przez cesarskie cięcie.Pierwszy raz w życiu miałam narkozę,więc obudziwszy się zapytałam tylko ile punktów dostało dziecko.Marcin dostał 9 na 10 punktów-jeden odjęto mu za nieprawidłowe napięcie mięśniowe.
Lekko oszołomioną odwieziono mnie do sali-zaczęłam obdzwaniać rodzinę!Za jakiś czas weszła kobieta w białym fartuchu,która przedstawiła sie jako ordynator oddziału noworodków.

Pani Anna Józefowicz?
-tak

Urodziła Pani dziecko z wada genetyczną...
Przykro mi,ale wszystko wskazuje na to,że syn ma zespół Downa

Pani doktor wyszła.Wybuchłam płaczem-nie było przy mnie nikogo z rodziny.
Mijały godziny myśli,godziny łez,godziny życia jakby nierealnego,a tylko moment zapadania w sen wydawał sie normalny... Oto dowiedziałam się,że mój syn już nigdy nie będzie miał takich możliwości jak inne dzieci leżące tuż obok-to w wielkim skrócie był dzień pierwszy.Dnia drugiego dowiedziałam sie o wadzie serca.Dzień trzeci przyniósł podejrzenie wady słuchu (badania przesiewowe wypadły negatywnie).Kolejną dobę spędziłam w domu...spędziliśmy ją RAZEM.

Tego się nie da zapomnieć,tego się nie da opowiedzieć.

Myślałam tylko jak bardzo jest biedny...

Wtedy jeszcze nie wiedziałam,że może być Szczęśliwym Człowiekiem...



Teraz już to wiem...

Brak komentarzy: